czwartek, 23 stycznia 2014

Kodeks Dziewczyn; Zasada #16


Zasada 16; Nigdy nawet nie staraj się znaleźć prawdziwej opinii faceta na temat twojego ubioru, jeśli jesteś niepewna to spytaj się przyjaciółki. Ta zasada, jednakże, nie obowiązuje gdy wiesz, że wyglądasz gorąco w tym co masz na sobie, w takim też przypadku zapytanie się faceta pomoże ci zebrać komplementy.

"Zdecydowanie kurczak." Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jego pytanie i wpakowałam kulkę zielonego winogronu w oczekujące usta Harry'ego. Zajęło mi jakieś pięć minut zdecydowanie się jakie stworzyłabym czipsy, jeśli mogłabym wybrać swój własny smak.

Widziałam jak twarz Harry'ego wykręca się w obrzydzeniu, gdy zaprotestował nad moim smakiem. "To ohydne!" Zaśmiał się i otworzył buzię po kolejne winogrono.

"To co ty byś wybrał?" Zapytałam i włożyłam sobie to ust przepyszny owoc, a zaraz potem zrobiłam to samo Harry'emu.

"Em, może o smaku spaghetti." Nareszcie zdecydował, przeżuwając winogron.

"Mówisz, że nie chciałbyś czipsów o smaku kurczaka, ale zjadłbyś te o smaku spaghetti?" Obrzydliwe. Wyobraźcie sobie jedzenie czipsów-spaghetti. Fuj, fuj, Harry, co do diaska. Zaśmiał się z mojego wyboru, yeah, okej.

"Właściwie to tak." Ponownie się zaśmiał, zjeżdżając ręką po moim ramieniu i kradnąc kolejne winogrono.

"Jesteś ohydny." Puknęłam go w ten penisowy nos dla podkreślenia swoich słów.

Usiadłam na jego kolanach - oczywiście po turecku - twarzą do niego, nie zwracając uwagi na moją dzienną dawkę Przyjaciół. Ross mówi chaotycznie o tym co ją łączyło z jednym z uczniów, odcinek, który oczywiście widziałam. Harry i ja właśnie skończyliśmy rozmawiać o tym jakie moglibyśmy mieć nasze zapaśnicze imiona, a potem przeszliśmy do tematu "jaki stworzyłbyś smak czipsów".

"Wolałbyś jako zwierzątko domowe mieć kozę czy nietoperza?" Zapytałam, trzymając swoje zimne dłonie pod nogami.

Wyciągnął moje dłonie spod nóg i ogrzewał je w swoich, zawsze ciepłych. Kiwnął głową w kierunku torby z winogronem i uwolnił jedną z moich rąk bym go nakarmiła. Gdy dostał owoc, zastanowił się nad odpowiedzią. "Kozę. Miałbym własne mleko."

"To strasznie odrażające. Dlaczego chciałbyś kozie mleko?"

"Zacząłbym własny biznes robiąc sery." Uśmiechnął się z własnego żartu, powodując mój własny uśmiech jego głębokim spojrzeniem.

"Tak Harry, już cię widzę jako seksownego farmera." Szturchnęłam go, rozbawiona. Mogę go sobie wyobrazić zastanawiającego się jak wydobyć mleko z kozy i nie mającego pojęcia co pociągnąć żeby je zdobyć. Albo goniącego kozę po ogrodzonym placu w kombinezonie i bardzo złej, farmerskiej opaleniźnie. Zajmij sobie chwilę wyobrażając w myślach Farmera Harolda, a potem ciesz się śmiechem ze swojego wymyślonego obrazu.

Ponownie się zaśmiał, a potem zarzucił swoimi lokami na prawo, jak zwykle. "Barack Obama czy Królowa?"

Auć. Muszę wspierać mojego Obamę, ale Królowa jest taka słodka i urocza i stara. Chciałabym wymyślić zmniejszającą maszynę i skurczyć ją, a potem włożyć do kieszeni i nosić gdziekolwiek pójdę. A jeśli byłabym znudzona to wyciągałabym ją i bawiła się z nią, jakby była lalką. Jest po prostu taka cenna, jak każdy stary człowiek na tej planecie.

"Obama, ale tylko dlatego, że jest czarny." Spauzowałam i zastanowiłam się nad moim paskudnym doborem słów, a gdy Harry się zaśmiał, dodałam: "Nie! Wiem, że to brzmi okropnie, ale wybieram go dlatego, że jest pierwszym czarnym prezydentem i..." Mówiłam coraz ciszej, widząc, że Harry ma ze mnie coraz większy polew. Powinnam była po prostu powiedzieć, że to przez to, iż byłam urodzona i wychowana w Ameryce.

Mam nadzieję, że się zadławi tym winogronem tak, jak zadławił się borówką.

"Okej, Mace. Jak chcesz." Szybko się zaśmiał i nachylił się żeby mnie pocałować, ale użyłam winogrona żeby go zablokować.

Podniosłam brwi do góry w jego kierunku za myślenie, iż uda mu się mnie pocałować zaraz po żartowaniu sobie ze mnie. "Niezły ruch, Styles."

"Warto było spróbować." Wyszczerzył się do mnie, a jego zielone oczy błyszczały.

Rzuciłam okiem na zegar ścienny znajdujący się za nim, wskazujący piątą trzydzieści rano. Szlag, a dziewczyny mówiły, że mają dla nas plany na jutro. Cholera, dlaczego zawsze jak chodzę spać super późno, to na następny dzień mam wstać wcześnie?

Bo mam wspaniałe szczęście, oczywiście.

"Idę do łóżka." Powiedziałam z westchnieniem, nie chcąc wstawać z jego kolan ani opuszczać ciepła jego ciała. Jęknął, opierając głowę o kanapę. Jego smukłe palce przestały przesuwać się po moim ramieniu gdy zauważył, że on też musi iść spać. Szybko się z niego ześlizgnęłam i zabrałam ze sobą Dusty.

"Hej, Maci?" Zwrócił moją uwagę zanim dotarłam do schodów. "Dziękuję za traktowanie mnie jak Harry'ego Stylesa odkąd przekroczyłem te drzwi, a nie jak tego Harry'ego Stylesa z One Direction."

Pogłaskałam ogon Dusty i uśmiechnęłam się do siebie. To dziwne, że tak teraz z tym wyskakuje. Gdy pierwszy raz go spotkałam, myślałam o nim tylko jak o bracie Gemmy - wybaczmy te przezwiska, którymi go wyzywałam podczas jego chamskich momentów - wiedziałam tylko, że jest światowej sławy gwiazdą z boybandu gdy wchodziłam na internet, albo gry w radio puszczali tę jedyną piosenkę, którą wydają się znać.

Jedyny Harry jakiego znam siedzi właśnie tam na kanapie, tylko w spodenkach, jedząc winogron, mówiąc o czipsach o smaku spaghetti i zakładaniu serowego biznesu.

~*~ 

"Wstawaj, dupku!" Usłyszałam dwa znane, dziewczęce głosy krzyczące mi do ucha. Pacnęłam Katy po mojej prawej i rzuciłam poduszkę spod siebie w stronę Jeannette. Mają czelność budzić mnie o... siedemnastej dwadzieścia trzy. Okej. Zdobyłam ponad dziesięć godzin spokojnego snu.

"Zgadnij gdzie idziemy!" Wyskoczyła podekscytowana Katy.

Przewróciłam się na plecy, zakrywając oczy przed jasnym światłem w pokoju Gemmy. Ta dziewczyna musi nauczyć się jak gasić światło gdy śpię. To jest mój samolubny moment dnia. "Gdzie?" Mój głos obił mi się o uszy i usłyszałam jaki jest zachrypły. Ew, brzmię jak facet z rana.

"Do Grubej Kaczki!" Dokończyła Jeannette.

"Hmm?" Gruba Kaczka... Jaki to ma związek z moim życiem i mną? To brzmi jak... Nawet nie wiem jak to brzmi. Brzmi to po prostu śmiesznie i dziwnie i niezręcznie. Albo jak miejsce dla ludzi z obsesją. Kto w ogóle wymyśla takie nazwy? 'Hej mamo, hej tato, chodźmy do Grubej Kaczki na obiad!' Widzicie, to dziwne.

"Jesteś szalona, kobieto? To restauracja numer jeden w Londynie!" Katy klapnęła mnie w nogę, a jej twarz pokazywała, że nie może uwierzyć, iż nie wiedziałam co to jest Gruba Kaczka.

"Cholera! Była na liście pięciu najlepszych restauracji na świecie!" Jeannette walnęła mnie dokładnie w to samo miejsce, co przed chwilą Katy.

Auć, zadziorne dziewczynki po południu.

"Jeśli jest taka wielka to jak udało wam się nas wprosić czy coś?" Rozmasowałam udo, nie chcąc mieć później na nim śladu. Dlaczego tak nagle chodzimy do luksusowych miejsc? Nie sądzę, że rozumieją, iż mam zero ciuchów na luksusowe okazje, takie jak ta.

Przynajmniej teraz mam ostrzeżenie.

"Znam tego gościa, co zna tego gościa, co zna tego gościa, który może nas wprosić wszędzie." Powiedziała Katy wzruszając ramionami i wróciła do łażenia po pokoju w te i z powrotem.

"Pomógł Harry, no nie?" Powiedziałam z uśmiechem na ustach, wiedząc, że nie mogłyby się dostać do 'najlepszej restauracji na świecie' tylko znając gościa, który zna gościa, który zna gościa, który może nas wprosić wszędzie.

"Harry i Josh idą z nami!" Powiedziała Gemma, zamykając za sobą drzwi.

Harry i Josh idą z nami...na obiad..do luksusowej restauracji..uroczo. "Dlaczego idzie Josh?" To brzmiało gorzej niż miało. Mam na myśli, mogę zrozumieć dlaczego idzie Harry, jest bratem Gemmy ale dlaczego - o mój Boże. Te kretynki myślą, że jestem w bardzo poważnym i bliskim związku z Joshuą, więc zaprosiły go tylko dla mnie.

Jeannette szturchnęła mnie łokciem i posłała mi oczko w odpowiedzi na moje pytanie.

Czy kiedykolwiek ujawniłam fakt, że nienawidzę ludzi?

~*~

To bardzo niezręczna i okropna podróż w dół Londynu z Katy, Harrym, Jeannette, Gemmą i mną. Gdy mówię bardzo okropna, mam na myśli serio bardzo okropna. Gemma siedziała koło Harry'ego w range roverze, podczas gdy Katy, ja i Jeannette siedziałyśmy z tyłu. Musiałam siedzieć w środku, mimo że mówiłam im mnóstwo razy o mojej klaustrofobii, ale nie chcieli tego słuchać.

Katy cały czas gapiła się przez okno. Gemma kilka razy próbowała wymusić krótką rozmowę. Jeannette wpatrywała się w profil Harry'ego jak dziwak. Harry od czasu do czasu spoglądał na mnie w lusterku, a ja próbowałam nie narobić w gacie i umrzeć na tylnym siedzeniu, nie mówiąc już o próbach nieodwzajemniania uśmiechu Harry'ego i trzymaniu się z daleka od pazurów Jeannette.

Spotkanie z Joshem przed restauracją poszło gładziej niż się spodziewałam.

Tak jakbyście chcieli wiedzieć, wygląda niesamowicie seksownie w szarej kamizelce - bardziej niż zazwyczaj.

"Hej, Josh!" Przywitałam go i przytuliłam. Dokładnie. Jak. Misiu. Przygięgam.

"Ślicznie wyglądasz." Uśmiechnął się, a jego policzki przybrały czerwony kolor. "Nie żebyś normalnie tak nie wyglądała, ja- po prostu-" Zacinał się, pocierając kark. Przyjrzał mi się od stóp do głów, zatrzymując się na nowej sukience do kolan, którą musiałam kupić na tę okazję. Właściwie to wszystkie musiałyśmy kupić sukienki, ponieważ Gemma uznała, że te co mamy są niewystarczająco wyszukane na tym poziomie.

"W porządku, Josh. Rozumiem i dziękuję." Powiedziałam, śmiejąc się. "Josh, to jest Gemma, Katy i Jeannette, dziewczyny, to jest Josh." Przedstawiłam ich sobie właściwie żeby mogły przyjrzeć się Joshowi i przestały wariować przez zdjęcia 'Mosha'. Dlaczego moi przyjaciele muszą być tacy dziwni?

Wszystkie ufnie podeszły do niego i każda go przytuliła, mówiąc mu, że "jest strasznie miło nam cię poznać". Harry zdecydował się przerwać moment Josha, ekhem, i zasugerował wejście do środka. Wszyscy zgodzili się z pomrukiwaniem, gdy cała nasza szóstka przecisnęła się przez drzwi Grubej Kaczki.

Nie obchodzi mnie jak niesamowicie pachnie, zignoruję swoje ślinienie się na widok jedzenia ludzi na ich talerzach, nazwa wciąż jest dziwna. Boże, co to za miejsce? Rozumiem, dlaczego zostało ocenione jako najlepsza restauracja na świecie. Nie byłabym zdziwiona, gdyby było okrzyknięte najlepszą restauracją wszechczasów od 10.000r. przed narodzinami Chrystusa. Pachnie przepięknie, wygląda przepięknie i wydaje mi się, że słyszę słodki dźwięk jakiegoś skwierczącego jedzenia i jęczenie ludzi za każdym razem, gdy biorą widelec do ust.

"Maci?" Gemma machała mi ręką przed oczami. Uśmiechnęła się z rozbawienia ze mnie, mającej swój moment z moim jedzeniem - err, jedzeniem innych ludzi.

Harry popchnął mnie do przodu, kiwając do szefa, by pokazał nam nasz stolik. Jest on chudym mężczyzną, łysiejącym w pewnych miejscach na głowie, ale niemniej jednak bardzo wysokim. Jak na bardzo drogą i wysoko sytuowaną restaurację, wygląda jak całkiem normalna restauracja. Z zewnątrz wygląda jak dom. Nie widzę tego wielkiego gwaru.

Szef kuchni dał nam wszystkim jedno menu. Gdy spytałam dziewczyn dlaczego, powiedziały mi, że każde dobre menu kosztuje £180. Dlaczego trzeba płacić na menu? Nie jestem całkiem pewna. Dlaczego tu jesteśmy, skoro wszystko jest cholernie drogie? Kolejne dobrze pytanie, które sobie zadaję. Dlaczego nie zrobią czegoś co smakuje niesamowicie dla mojego podniebienia?

I ostatnie pytanie: Dlaczego, do cholery, jedzenie, które jest wyjątkowo obrzydliwe, pachnie i wygląda tak dobrze? Zostałam wrobiona! Mój brzuch jest pusty, a Francuskie jedzenie zawiera owoce morza, zupę z żółwi i kurze wątroby? Jak bardzo ohydne to jest?

Myśl o zjedzeniu zupy z żółwi albo kurczęcych wątróbek jest absolutnie ohydna i chce mi się wymiotować.

"Myślę, że spasuję." Owsianka ze ślimaków? Fuj. O mój Boże. Fuj. Nigdy w życiu nie wybiorę się na tą podróż do Francji, o której zawsze marzyłam.

Harry dźgnął mnie swoim widelcem i wskazał nim pod stołem. Ha, nie. Posłałam mu oburzone spojrzenie żeby przestał mnie dźgać ostrymi przedmiotami, ale zignorował je i wciąż mnie dźgał i pokazywał na podłogę. Zrzuciłam z kolan serwetkę i przeprosiłam żeby ją podnieść, co poprzedzało Harry'ego upuszczającego swoją broń i robiącego to samo.

"Dlaczego on tu jest?" Harry użył widelca żeby pokazać na nogi, należące do Josha.

"Dziewczyny zaprosiły go żeby być miłe i tym razem nie być dupkami." Podniosłam serwetkę, którą przypadkowo upuściłam i walnęłam go nią.

Wybełkotał coś i z powrotem spojrzał się na swój widelec. "Gotowa na zjedzenie jagnięciny z ogórkiem?" Zażartował.

Serwują małe owieczki? Co jest nie tak z Francuzami? "Proszę, powiedz mi, że możemy się urwać z tego miejsca i powiedzieć im, że mam zawał serca czy coś?"

"Dobra, i tak nie zamierzałem zamawiać galaretki z przepiórek." Wykrzywił twarz na myśl o zjedzeniu tego.

"Nie możemy tak po prostu zostawić tu Josha. Źle się z tym czuję."

"Powiemy im, że jesteś chora." Harry wydostał się spod stołu, przy okazji uderzając się w głowę. Starałam się ze wszystkich sił nie wybuchnąć śmiechem. Tylko on mógłby się walnąć w głowę. Oh, Harold.

Moja kolej wyjść z miejsca koło Josha. "Gemma, niezbyt dobrze się czuję." Włożyłam na twarz swoją najlepszą zbolałą maskę.

"Yeah, ma ciężki przypadek biegunki." Pieprz się, Harry.

"Dokładnie...Mam ciężki przypadek biegunki." Rzuciłam temu pacanowi wkurzone spojrzenie za użycie tak lamerskiej i głupiej wymówki.

Gemma wygoniła nas od stołu, nie chcąc słyszeć takiej gadki. Harry umieścił plik banknotów w jej dłoni, no bo przecież trzeba jakoś zapłacić za kolację i menu, które kosztuje jebane £180. Powiedziałam Joshowi którkie 'do zobaczenia później' i zabrałam telefon ze stołu pisząc mu, że nie mam biegunki, po prostu boli mnie brzuch i pięćdziesiąt milionów przeprosin za zostawienie go samego.

"Mam biegunkę?" Walnęłam Harry'ego w tors gdy tylko wyszliśmy z restauracji.

Zaśmiał się, nie czując nic po moim uderzeniu. "Zadziałało, prawda?" Objął mnie ramieniem i użył klucza żeby otworzyć drzwi swojego Range Rovera.

"Chwila, możemy porozmawiać?"

__________


Czemu jest coraz mniej komentarzy, a coraz więcej wejść, halo? :)

Nie wiem w ogóle co tu pisać, ta restauracja - The Fat Duck - naprawdę istnieje, możecie sobie ją wygooglować.

I macie Stylesa Seksownego Farmera:


Wracam z ferii pod koniec stycznia, więc następny rozdział się trochę przesunie w czasie.

Peace! X

10 komentarzy:

  1. Cholernie mi się podobał i z niecierpliwością czekam nn :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejjejjeejjejejj :DDD Dlaczego autorka przerywa w takim momencie!? Ugh. Dobrze że to tłumaczysz <3 Ubóstwiam. Kurde.. ale.. dla mnie to jest momentami zbyt komediowe. Nie mogą się nawet pocałować, bez jej głupich myślowych komentarzy? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. omg zajebisty rozdział ! po prostu cudo ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja to uwielbiam hahaha x
    Czekam na następny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Lol, kocham Hacy, znaczy Marry... DO JASNEJ CIASNEJ JAK KOGO JA SHIPUJE?!!! Rozdział jest taki jsjzbbaja *o* nie mogę czekać na kolejny. To za długo :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczgo masz ferie akurat teraz ?!?! Pozostaje mi czekać a w czekaniu to ja jestem kiepska :'(
    Bardzo mi się podoba rozdział i wgl o czym muszą pogadać? Może Harry ma jakąś trase czy coś... może wyjerzdża... ehh... dowiemy się niedługo. Dzięki że tłumaczysz. Jesteś boska. Miłych ferii. Ja mam dopiero w lutym. Całuski ;** lofgi <33 i wgl
    Sorki za błędy ale tak to jest jak się na telefonie komentuje igzdee.. :-P

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ale czekam co się stanie dalej pomiędzy Harrym i Macy ( serio czasem mam ją ochotę udusić za to gadanie -,- ) .
    Uwielbiam ich i czekam niecierpliwie co się dalej wydarzy ^^
    Wracaj szybko z nowym rozdziałem :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie jakbyś miała ochotę [ http://my-life-by-annie.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha styles farmer wygrywa wszystko!!! A tak wgl rozdział suuper i chce już koniec stycznia!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń